czwartek, 17 października 2013

Recenzja filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei"

"Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy: coś więcej niż laurka

Idąc na pokaz najnowszego dzieła Wajdy, obawiałem się, że zobaczę tylko sprawnie odmalowaną laurkę, będącą hołdem złożonym Wielkiemu Przywódcy “Solidarności” przez Wielkiego Reżysera. Na szczęście nie było tak źle. Film świetnie się ogląda, a Wajda nie ukrywa wcale niewygodnych faktów w biografii Wałęsy.
Recenzja filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy.
Recenzja filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy. Fot. Marcin Makowski
To, że “Wałęsa. Człowiek z nadziei” będzie budził w naszym kraju kontrowersje, było oczywiste. Nie mogło być inaczej, jeśli zaciekłe spory wciąż wywołuje sama postać przywódcy “Solidarności”. Z drugiej strony film jest też niemal na pewno skazany na sukces frekwencyjny. Dlatego kiedy szedłem na pokaz, zastanawiałem się przede wszystkim, czy obraz Wajdy okaże się też sukcesem artystycznym.

Intuicja mówiła mi, że ze spotkania, nawet jeśli tylko filmowego, Wajdy i Wałęsy, czyli dwóch postaci namaszczonych na nasze narodowe ikony, nie wyjdzie nic dobrego. Bałem się, że gdy kustosz muzeum narodowej pamięci o Katyniu i Soplicowie do kolejnej ze swoich gablot zaprosi żywy pomnik “Solidarności”, nie będzie ratunku przed straszliwym upupieniem przez Historię, Bohaterstwo, Poświęcenie, Ojczyznę. Na szczęście udało się tego uniknąć.

Genialny Więckiewicz i klasyczna forma
Wałęsa pokazany w filmie Wajdy jest bardzo ludzki. Jego życie widzimy niejako od kuchni, i to dosłownie: to tam nieustannie krząta się jego żona Danuta, troszcząc się o szóstkę dzieci w czasie, gdy mąż siedzi w więzieniu lub strajkuje. Świetna w tej roli Agnieszka Grochowska musi się jednak pogodzić z tym, że palma pierwszeństwa przypada w filmie Wajdy Robertowi Więckiewiczowi.

Brawurowy styl, w jakim Więckiewicz imituje głos, sposób mówienia (“nie chcę, ale muszę”, “zawsze myślę, to co mówię” i wiele innych typowych dla Wałęsy bon-motów) a także gestykulację byłego prezydenta, jest tak przekonujący, że chwilami ociera się o niezamierzoną parodię. Pełen charyzmy, pewny siebie, nieco arogancki i bufonowaty robotnik, który rzuca wyzwanie władzy i strofuje światowej sławy dziennikarkę Orianę Fallaci, to naprawdę kapitalna rola.


Inna sprawa, że duże pole do popisu daje Więckiewiczowi scenariusz Janusza Głowackiego, pełen mocnych dialogów i krwistych, życiowych sytuacji. Jego zaletą jest też humor, który równoważy patetyczną wymowę filmu, ale i pokazuje widzowi anegdotyczną warstwę rzeczywistości PRL, jak choćby w scenie, gdy sąsiedzi z całego piętra przybiegają do Wałęsów oglądać “Pogodę dla bogaczy”.

Momentami można mieć nawet wrażenie, że film aż za bardzo skręca w stronę “Misia”: postać klękającego podczas transmisji papieskiej mszy ubeka czy dobrodusznej milicjantki, która karmi piersią płaczące dziecko zatrzymanego Wałęsy, zdają się być humorystyczną próbą “ocieplania wizerunku” organów bezpieczeństwa PRL. Nie jestem pewien, czy próbą konieczną.

Tym, co podobało mi się w filmie Wajdy, jest fakt, że nestor polskiego kina nie stara się na siłę schlebiać gustom młodego widza i “uwspółcześniać” swojego dzieła. “Wałęsa. Człowiek z nadziei” jest klasyczny w formie (mieszanie ujęć dokumentalnych i scen fabularnych trudno uznać za awangardę filmowego rzemiosła) i ilustrowany muzyką rockowych zespołów z tamtych czasów (m.in. “Kocham Wolność” Chłopców z Placu Broni, będąca leitmotivem filmu).

Zogniskowana wokół wywiadu z Orianą Fallacci fabuła w całości rozgrywa się między rokiem 1970 a 1989, gdy zwycięski Wałęsa przemawia w Kongresie USA. – Zleciało to szybko. Nie nudziłem się – mówił mediom noblista po nieoficjalnym pokazie filmu o nim samym.


I rzeczywiście, śledząc losy zwykłego robotnika stającego się liderem protestów, który później musi borykać się ze spoczywającą na jego barkach odpowiedzialnością, widz nie ma czasu, by się nudzić. Wielka w tym zasługa Więckiewicza, który przykuwa uwagę werwą, z jaką gra Lecha Wałęsę, dając co i raz prawdziwy popis swoich zdolności.

Pomnik, ale bez hagiografii
Na koniec sprawa najtrudniejsza, czyli polskie spory o Wałęsę. Film Wajdy, który od lat nie kryje przecież swojej sympatii dla lidera “Solidarności”, to oczywiście jeden z tych głosów, które gloryfikują mit byłego prezydenta. Jednocześnie jednak nie jest tak, że w “Człowieku z nadziei” epizod jego współpracy z SB zostaje przemilczany. Zatrzymanie Wałęsy w grudniu 1970 r. i moment, gdy podpisuje stosowny dokument, to jedna z pierwszych scen filmu.

Wstydliwy wątek wraca także później – gdy Wałęsa nie chce słuchać rozmowy młodych opozycjonistów o tym, że ślad po takim podpisie “pozostaje na zawsze”, a także, gdy podczas internowania w Arłamowie zostaje mu pokazany artykuł z podziemnej gazetki, w której opisuje się go jako agenta SB.

Oczywiście dzisiejsi krytycy Wałęsy nie będą usatysfakcjonowani takim, dość oględnym i zostawiającym miejsce na niedomówienia potraktowaniem wątku jego “agenturalnej przeszłości”. W ich opinii bowiem Wałęsa nie jest bowiem bohaterem, tylko zdrajcą, który na żaden film nie zasługuje. Osobiście nie zgadzając się z tak radykalną oceną tej postaci, cieszę się, że Wajda pomimo swojej sympatii dla lidera “Solidarności” uniknął nachalnego odplamiania jego biografii: starając się w miarę wiernie odtworzyć istotne fakty, ich ocenę pozostawił widzom.

Trzeba jeszcze dodać, że reżyser zadanie ułatwił sobie o tyle, że skupił się jedynie na “heroicznym” okresie życia Wałęsy, uciekając od opisywania jego losów po 1989 r., gdy legenda bohatera “Solidarności” stopniowo blakła wobec jego legalnej już, wzbudzającej wiele kontrowersji politycznej aktywności.


Chyba tylko raz zdaje się Wajda robić, niezbyt zresztą smaczną, “wycieczkę” do przyszłości. Chodzi o scenę, w której wieziony do Arłamowa Wałęsa zostaje zwyzywany przez napotkanych brudnych, głupich, agresywnych chłopów. Wkładając w usta głównego bohatera słowa o tym, jak niewdzięczni są Polacy i jak trudno jest rządzić takim ciemnogrodem, reżyser ewidentnie nawiązuje do dzisiejszych realiów politycznych, z wyższością odcinając się “moherowemu ludowi”, który dziś także krytykuje Wałęsę.

Oczywiście kontrowersji w filmie znalazłoby się więcej: historyczni puryści czy uczestnicy sierpniowych strajków z pewnością spieraliby się z Wajdą o to, że w zbyt małym stopniu eksponuje postaci Henryki Krzywonos, Andrzeja Gwiazdy czy Anny Walentynowicz. Są to jednak spory, które wybuchły by w przypadku każdego innego filmu o “Solidarności”: zawsze ktoś broniłby “swojej prawdy”.

Generalnie jednak “Wałęsa. Człowiek z nadziei” pozytywnie mnie zaskoczył. Choć na pewno ociera się o historyczną czytankę (“szkoły pójdą”), a także jest pomnikiem wystawionym przez Wajdę Wałęsie, nie popada w hagiografię.

Z całą pewnością ożywia też w widzach dumę z tego, jak wspaniałą rzeczą była “Solidarność”, nawet, jeśli bardziej niż na panoramie tego ruchu, skupia się na osobie jego lidera. Dlatego mam nadzieję, że na film pójdą nie tylko szkoły.

 http://natemat.pl/75183,walesa-czlowiek-z-nadziei-andrzeja-wajdy-cos-wiecej-niz-laurka

wtorek, 8 października 2013

Historia biblioteki Zespołu Szkół Ekonomicznych w Radomiu



Historia biblioteki ZSE w Radomiu jest oczywiście nierozerwalnie związana z historią szkoły. A sama historia szkól handlowych i ekonomicznych w Radomiu sięga początku minionego stulecia.
3 października 1901 r. powstaje Miejska Siedmioklasowa Szkoła Handlowa , jej dyrektorem zostaje Rosjanin A. Aleksiejewicz. Po wybuchu rewolucji w 1905 r. – nauczyciele szkoły z Prosperem Jarzyną na czele, zaangażowali się w działalność konspiracyjną, zmierzającą do odzyskania niepodległości. Bohaterem szkoły i miasta Radomia stał się jej uczeń – Stanisław Werner – uczestnik zamachu na naczelnika carskiej żandarmerii. 20 grudnia 1906 r., o świcie, na polanie lasu Kapturskiego, Werner został rozstrzelany przez 30 Kozaków pułku mohylewskiego.W 1910 r.  powstaje siedmioletnia Szkoła Handlowa Żeńska z dyrektorem Stefanem Sołtykiem.W trakcie trwania I wojny światowej, w roku szkolnym 1916/1917 przekształcono Szkolę Handlową Miejską na gimnazjum matematyczno – przyrodnicze Magistratu Miasta Radomia. W 1925 r. zostało ono upaństwowione i otrzymało nazwę im. Dra T. Chałubińskiego. 4 stycznia 1918 reaktywowano Stowarzyszenie Kupców Polskich, które za jeden z głównych celów uważało reaktywację szkoły handlowej. W 1918 r. została powołana  Komisja Oświatowa Komitetu Obywatelskiego Ziemi Radomskiej. W ramach komisji funkcjonował wydział szkół zawodowych. Jednym z jego pracowników był Feliks Paschalski i to właśnie jemu powierzono zadanie powołania Szkoły Handlowej. W wyniku stworzonego specjalnie Komitetu Organizacyjnego, dnia 1 września 1918 r. w budynku Szkoły Realnej, ruszyła nauka w Niższej Szkole Handlowej. Jej kierownikiem został Feliks Paschalski. W 1923 r. za zezwoleniem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego opiekę nad Niższą Szkoła Handlową przejęło Stowarzyszenie Kupców Polskich w Radomiu, z prezesem Stanisławem Wierzbickim. Szkoła od tego momentu przyjęła nazwę: Szkoły Handlowej Męskiej Stowarzyszenia Kupców Polskich. W roku szkolnym 1930/31 powstała 4-letnia Szkoła Handlowa Męska i Żeńska SKP. W 1939 uruchomiono jeszcze 2 – letnie Liceum Handlowe. Szkoła w latach II wojny światowej pomimo wielu przeciwności, prześladowań ze strony okupanta, trwa nadal. Już w lutym 1945 r. zostaje uruchomione prywatne 4-letnie gimnazjum i 2 – letnie Liceum Handlowe SKP pod kierownictwem F. Paschalskiego, w budynku przy ulicy Traugutta 61 w Radomiu. W Polsce Ludowej często zmieniała się struktura i nazwa szkoły. W 1949 r. szkołę upaństwowiono i nadano jej nazwę Państwowego Gimnazjum i Liceum Handlowego. W 1950 przemianowano na Państwowe Zakłady Kształcenia  Administracyjno – Gospodarczego. W 1951 r. jest to już Technikum Finansowe Ministerstwa Finansów. W 1957 r. Technikum Ekonomiczne. W 1967 r. w związku z reformą szkolnictwa szkoła przyjęła nazwę Liceum Ekonomicznego. Finalnie w 1977 r. utworzono Zespół Szkól Ekonomicznych, w skład, którego weszły: Liceum Ekonomiczne, Liceum Ekonomiczne na podbudowie 2  klas liceum ogólnokształcącego, Liceum Ekonomiczne na podbudowie 3 klas ZSZ, Liceum Zawodowe, Zasadnicza Szkoła Zawodowa kształcąca sprzedawców, a od 1991 r. Liceum Handlowe. Od 1993 zaś Technikum Łączności. Od 2002 r. w skład Zespołu Szkół Ekonomicznych wchodzą: 3 – letnie Liceum Profilowane, 4-letnie Technikum oraz 2 – letnia Zasadnicza Szkoła Zawodowa kształcąca sprzedawców. W technikum młodzież mogła uzyskać tytuł: technika ekonomisty, handlowca, usług pocztowych i telekomunikacyjnych. We wrześniu 2008 r. uruchomiony został technik księgarstwa. W czerwcu 2011 r. odeszła ostatnia klasa technika usług pocztowych i telekomunikacyjnych. Kolejne zmiany nastąpiły we wrześniu 2011 r., kiedy to ruszył technik logistyk i w 2013 r. – technik spedytor i technik eksploatacji portów i terminali.
Biblioteka w szkole funkcjonuje od 1933 r. W roku tym, prezes Stowarzyszenia Kupców Polskich – Stanisław Wierzbicki ufundował Szkole Handlowej pierwsze woluminy. Ten dar stanowił początek dla biblioteki im. Małżonków Jadwigi i Stanisława Wierzbickich. W roku szkolnym 1936/37 miała ona na stanie 500 woluminów dla nauczycieli i 700 dla uczniów. Niedługo potem przyszła wojna, która uszczupliła zasoby biblioteki. W roku szkolnym 1946/47 zbiory liczyły 279 tomów dla nauczycieli, dla uczniów zaś 366. W lalach 1968-70 biblioteka dysponowała już znacznie większym księgozbiorem: 14159. Głownie lektury, beletrystyka i książki zawodowe. W latach tych w bibliotece organizowano wystawy : „Dni leninowskie”, „Dni książki i prasy technicznej”, wystawa książki radzieckiej. W roku szkolnym 1971-72 kierowniczką biblioteki szkolnej  była pani Róża Chojnacka, nauczycielka w-f, opiekunka Spółdzielni Uczniowskiej. We wrześniu 1972 roku przeprowadzono inwentaryzację, w wyniku której spisano 3366 pozycji. Liczba woluminów na koniec roku wyniosła 11493 woluminów. Przy bibliotece funkcjonowało wtedy koło czytelnicze pod opieką pani M. Papis. Biblioteka z okazji 30 rocznicy powstania PPR zorganizowała wystawę książek związanych z historią partii. W roku szkolnym 1972 - 1973  kierowniczką biblioteki została pani Anna Grodecka.  W latach 70- tych systematycznie dokupowano nowe pozycje książkowe i spisywano pozycje zniszczone. Ze względu na panujący ustrój nie było pełnej dowolności w doborze tematyki książek. Dominowały wystawki o charakterze propagandowym. Obowiązkowym punktem pracy biblioteki była współorganizacja uroczystych obchodów „Dni Oświaty Książki i Prasy”. Prężnie działał aktyw biblioteczny. W roku szkolnym 1981/82 inwentarz biblioteki wynosił  10870 woluminów, a w 1985/86 11292 pozycje.  Do  pani Anny Grodeckiej dołączyła pani Danuta Łojek     ( Gwizd), a w 1990 jeszcze pani Kalina Makowiecka. Panie pracowały we trzy do roku szkolnego 2003/2004. Ze względu na dużą ilość uczniów, biblioteka tak jak cała szkoła pracowała na dwie zmiany. Swoją działalność kontynuował aktyw biblioteczny. W roku szkolnym 1998/1999 księgozbiór biblioteki wynosił 13774. Dużą popularnością cieszyła się czytelnia szkolna, na której stanie było 31 tytułów czasopism, w tym 13 zawodowych. W roku szkolnym 2006/2007 panie Anna Grodecka i Danuta Gwizd odeszły na emeryturę. Na ich miejsce przyszły  pani Karolina Patyk i pani Dorota Niewiadomska. W tym samym roku szkolnym uruchomiono pracownię multimedialną dla uczniów. Na początku mieli oni do dyspozycji 4 komputery, drukarkę i skaner. W miarę możliwości do pracowni dokupowano sprzęt i na chwilę obecną (rok szkolny 2013/2014) znajduje się w niej 8 komputerów z dostępem do Internetu, drukarka, dwa skanery, telewizor i odtwarzacz DVD. W czerwcu 2012 panie Patyk i Niewiadomska zakończyły wpisywanie zbiorów biblioteki do bazy komputerowej MOLOPTIVUM. Przez kilka lat regularnie dokonywana była selekcja zbiorów zniszczonych i zdezaktualizowanych. Na dzień 7 września 2013 r. biblioteka posiada 14122 pozycje książkowe. Nasza biblioteka współpracuje z Biblioteką Pedagogiczną w Radomiu, z księgarniami radomskimi. Dzięki staraniom pań Patyk i Niewiadomskiej biblioteka została obdarowana nowymi książkami. Dary przekazały wydawnictwa Rebis i Znak. Co roku dużą popularnością ciszy się kiermasz podręczników, który po raz pierwszy ruszył we wrześniu 2011 roku. Od roku szkolnego 2010/2011 uczniowie ZSE biorą udział w Regionalnym Konkursie Czytelniczym organizowanym przez RODON. Uczestników konkursu przygotowują nauczyciele bibliotekarze. W roku szkolnym 2011/2011 uczennica klasy 2e2 Ewelina Wrochna otrzymała w tym konkursie wyróżnienie. Od listopada 2011 roku biblioteka prowadzi własnego bloga. Dzisiejsza biblioteka ZSE w Radomiu to nie tylko cichy kącik dla miłośników książek, lecz też miejsce spotkań uczniów , nauczycieli  i różnych kół zainteresowań. Tu można posłuchać muzyki, obejrzeć np. mecz polskich siatkarzy czy przygotować prezentację multimedialną. Biblioteka idzie z duchem czasu i zmienia się tak jak rzeczywistość wokół nas.
 Literatura:


Kielska E., Działalność  Oświatowa Stowarzyszenia Kupców Polskich w okresie międzywojennym [w:] „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki" 55/2 2010
Ćmiel D., Hamela T., Z dziejów radomskiej oświaty [w:] „Wczoraj i dziś Radomia” nr 3(19)/2003, s. 28-35.
90 lat Szkół Handlowych i Ekonomicznych w Radomiu, red. E. Kielska, B. Kozłowska, A. Własiuk, Radom 2008, s.15, 32-33, 42-43.
Kroniki szkolne


Krótka historia Stanisława Wierzbickiego – barwnej postaci związanej z historią Szkoły Handlowej i jej biblioteki.

W związku z wypadającym w tym roku jubileuszem 95 lecia istnienia Naszej Szkoły, zachęcamy do zapoznania się z krótką biografią Stanisława Wierzbickiego.




Stanisław Wierzbicki, znany kupiec i restaurator. Jego sława sięgała nie tylko Radomia i okolic, lecz całej Polski. Wierzbicki (1865-1937) aż do 1936 r., a więc prawie do końca swego życia, kierował radomskim Stowarzyszeniem Kupców Polskich27. Historia jego życia ściśle się wiąże z historią samej tej organizacji. Wierzbicki uzyskał gruntowne wykształcenie handlowe. Ukończył Warszawską Szkołę Handlową, praktykował jako handlowiec w firmie Roezlera a potem w Paryżu. Do Radomia przyjechał w 1893 r. Poślubił tu Jadwigę Niedźwiecką i założył przy ulicy Lubelskiej 51 (obecnie Żeromskiego) pierwszy sklep winno-kolonialny. Na jego zapleczu urządził niewielką restaurację. W dwóch salach zmieściło się zaledwie 9 stolików, jednak lokal szybko zyskał ogromną sławę. W czasie  I wojny światowej jadł tu cesarz niemiecki Wilhelm II, który tak wysoko ocenił kunszt Wierzbickiego, że zaproponował mu posadę ochmistrza na dworze cesarskim, lecz Wierzbicki odmówił. W latach 30. „Berliner Tageblatt” pisał o restauracji Wierzbickiego jako o jednej z najznakomitszych w Europie.O międzynarodowej sławie lokalu świadczy fakt, że właściciel, tytułowany prezesem (był wszak prezesem Stowarzyszenia Kupców Polskich w Radomiu), otrzymał list ze Szwajcarii, w którym znajdowała się karta dań z mapą najsławniejszych w Europie lokali gastronomicznych. Na mapie Polski był tylko jeden napis: ”St. Wierzbicki-Radom”. Wierzbicki miał ogromną wiedzę i pokaźną bibliotekę dzieł kulinarnych. Prowadził księgę pamiątkową swej firmy, do której wpisywali się najznakomitsi goście. W księdze znalazł się np. autograf kapitana Ch. De Gaulle’a, który w latach 20. był członkiem francuskiej misji wojskowej w Warszawie i zajadał u Wierzbickiego zrazy zawijane z kaszą gryczaną. Swój wpis: „mistrzowi rondla-mistrz pędzla” zrobił Wojciech Kossak, który przebywał tu z córką Magdaleną Samozwaniec i ofiarował Wierzbickiemu swój obraz „Trębacz na koniu”. Obraz wisiał w lokalu do II wojny światowej. U Wierzbickiego jadali: Loda Halama, Kazimierz Krukowski, Ignacy Mościcki, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, ministrowie - prominenci II Rzeczypospolitej. Przed lokalem w każdą sobotę i niedzielę stały samochody z warszawską i zagranicznymi rejestracjami. Wierzbicki był wytrawnym znawcą win oraz specjalistą w zakresie parzenia kawy i herbaty. Ze sposobem podawania herbaty wiązał się zabawny incydent, który wydarzył się w związku z pobytem w Radomiu Prezydenta Ignacego Mościckiego. Przybył on do miasta w celu zwizytowania budującej się Państwowej Fabryki Broni. Wierzbickiego poproszono wówczas o zorganizowanie przyjęcia w kasynie fabryki. Gdy kelner podszedł do Prezydenta z herbatą, a na talerzyku znajdowała się cytryna, Wierzbicki natychmiast zareagował. Podszedł do gościa, zabrał cytrynę i stwierdził: „herbata  u Wierzbickiego jest tak dobra, że nawet Prezydent RP nie ma prawa jej psuć cytryną”. Mościckiemu spodobało się zachowanie Wierzbickiego. Wielokrotnie wspominał o tym incydencie na przyjęciach dyplomatycznych, co jeszcze przysporzyło restauracji Wierzbickiego popularności. Wierzbicki, jako wytrawny kiper dostarczał wina mszalne do kościołów wielu diecezji w Polsce, za co otrzymał w 1936 r. od papieża Piusa XI specjalne błogosławieństwo. Aktywnie działał społecznie. Był nie tylko prezesem Stowarzyszenia Kupców Polskich w Radomiu, ale też prezesem Stowarzyszenia Właścicieli Sklepów Spożywczych, radcą Izby Przemysłowo-Handlowej, radnym miejskim, działaczem komisji przemysłowo-handlowej powiatu radomskiego, członkiem zarządów wielu instytucji społecznych, zawodowych i filantropijnych. Podczas państwowych uroczystości miał wyznaczone 44 miejsce w orszaku, co oznacza, że był liczącą się w mieście osobistością. Wielkie osobiste zasługi położył jako założyciel szkoły handlowej i prezes Rady Opiekuńczej tej szkoły. W 1933 r. Wierzbicki obchodził uroczyście jubileusz 40-lecia swej pracy. Powołano specjalny Komitet Obchodu. Uroczystości miały miejsce 7 września. Rozpoczęły się od nabożeństwa w Kościele Bernardynów, po czym odbyła się akademia w sali Wydziału Powiatowego, a następnie bankiet dla gości w Hotelu Rzymskim. Nestor kupiectwa radomskiego zainicjował założenie przy szkole handlowej biblioteki im. Stanisława i Jadwigi Wierzbickich. Był sympatykiem narodowej demokracji, a SKP uchodziło za organizację ściśle powiązaną z tym ugrupowaniem politycznym. Wierzbicki zakończył swą karierę w niesławie, dopuszczając się malwersacji. Długi wobec SKP spłacali już po jego śmierci żona i syn Jerzy, którzy nadal prowadzili skład win i restaurację przy ulicy Lubelskiej (dzisiejsza Żeromskiego 51).
Literatura:


Kielska E., Działalność  Oświatowa Stowarzyszenia Kupców Polskich w okresie międzywojennym [w:] „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki" 55/2 2010