piątek, 20 grudnia 2013

Jasełka 2013.



W dniach 19. 12 i 20. 12 młodzież z klas 1h, 2lg, 2e1, 3e1, 2h i 3l pod opieką katechetki pani Agaty Sawickiej wystawiła jasełka. Tegoroczne przedstawienie było próbą odpowiedzi na pytanie o dzisiejszy stan ducha ludzi. O to czym dla współczesnego człowieka są Święta Bożego Narodzenia. Czy potrafimy odnaleźć ich duchowy sens, czy stały się już tylko kolejnym komercyjnym świętem. Jasełka spotkały się z ciepłym przyjęciem zarówno grona pedagogicznego, jak i uczniów.
Pragniemy życzyć wszystkim, radosnych, spokojnych i pełnych miłości Świąt oraz szczęśliwego Nowego Roku.

Szkolny klub recenzenta.

Harry Potter i Insygnia śmierci J.K. Rowling

Harry Potter i Insygnia śmierci to ostatnia, a zarazem moja ulubiona część przygód małego czarodzieja i jego przyjaciół. W tym tomie Harry Ron i Hermiona nie wracają już do Hogwartu. Wyruszają z misją, którą przed śmiercią powierzył im Dumbledore. Muszą odnaleźć horkruksy, czyli kawałki duszy Valdemorta. Jest to jedyny sposób na jego unicestwienie. Nasi młodzi bohaterowie będą musieli się zmierzyć z wieloma trudnościami.Ich przyjaźń zostanie wystawiona na ciężką próbę. W tej części dowiadujemy się po której stronie stoi Snape, a także co łączyło go z matką Harrego. Dojdzie również do ostatecznej walki między siłami dobra i zła. Niestety nie obędzie się bez ofiar.
wszystkim miłośnikom serii i nie tylko, serdecznie polecam tą książkę. Jestem pewna,  że umili Wam długie zimowe wieczory, a także oderwać się do szarej, szkolonej rzeczywistości.


W.S.

czwartek, 5 grudnia 2013

Na długie wieczory, coś do poczytania.



Dla miłośników fantastyki polecamy:                                      Andrzej Sapkowski Wiedźmin. Sezon Burz.



  Mistrz polskiej fantastyki znowu zaskakuje. „Sezon burz” nie opowiada bowiem o młodzieńczych latach białowłosego zabójcy potworów ani o jego losach po śmierci/nieśmierci kończącej ostatni tom sagi. „Nigdy nie mów nigdy!” W powieści pojawiają się osoby doskonale czytelnikom znane, jak wierny druh Geralta – bard i poeta Jaskier – oraz jego ukochana, zwodnicza czarodziejka Yennefer, ale na scenę wkraczają też dosłownie i w przenośni postaci z zupełnie innych bajek. Ludzie, nieludzie i magiczną sztuką wyhodowane bestie. Opowieść zaczyna się wedle reguł gatunku: od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Wiedźmin stacza morderczą walkę z drapieżnikiem, który żyje tylko po to, żeby zabijać, wdaje się w bójkę z rosłymi, niezbyt sympatycznymi strażniczkami miejskimi, staje przed sądem, traci swe słynne miecze i przeżywa burzliwy romans z rudowłosą pięknością, zwaną Koral. A w tle toczą się królewskie i czarodziejskie intrygi. Pobrzmiewają pioruny i szaleją burze. I tak przez 404 strony porywającej lektury.
WIEDŹMIN. SEZON BURZ to w wiedźmińskiej historii rzecz osobna, nie prapoczątek i nie kontynuacja. Jak pisze Autor: Opowieść trwa. Historia nie kończy się nigdy…

wtorek, 3 grudnia 2013

Statystyka czytelnictwa za listopad 2013


Klasa 1 E1: 0!

Klasa 1 E2: 1

Klasa 1 H: 0!

Klasa 1Lg: 1!

Klasa 1P/S:0!

Klasa 2 E1: 7

Klasa 2 E2: 1!

Klasa 2 H: 1!

Klasa 2 Lg: 3

Klasa 3 E1: 12

Klasa 3 E2: 20

Klasa 3 H: 7

Klasa 3Lg: 3

Klasa 3L: 20

Klasa 4E1:28 :)

Klasa 4E2:23 :)

Klasa 4E3:49 :)

Razem  w miesiącu listopadzie wypożyczyliście 168 książek. Nauczyciele zaś 42 książki. Zarówno uczniów jak i nauczycieli zachęcamy do czytania, zwłaszcza, że biblioteka zakupiła interesujące nowości. :)

piątek, 15 listopada 2013

Przedstawienie "Anna Karenina" w radomskim teatrze.

Miłość wymaga ofiary

o spektaklu "Anna Karenina" pisze Paulina A. Grubek z Dziennika Teatralnego


W miniony piątek na deskach Teatru Powszechnego w Radomiu odbyła się premiera najnowszego spektaklu rosyjskiego reżysera Girgorija Lifanova, „Anna Karenina", która zainaugurowała nowy sezon artystyczny. Czy z prawie tysiącstronicowej powieści Lwa Tołstoja udało się reżyserowi wybrać to, co najważniejsze i najlepsze dla przedstawienia tak, aby ukazać istotę miłosnego dramatu i jednocześnie nie zanudzić publiczności?
Historia stara jak świat. Ona - nieszczęśliwa i samotna w małżeństwie spotyka pewnego dnia mężczyznę, w którym się zakochuje. Namiętności, żądze i wreszcie wielka miłość a obok mąż, z którym coraz trudniej żyć, gdy kocha się innego człowieka. Lew Tołstoj przestawił tę historię w złożony i nie dający się łatwo ocenić sposób; naświetlił miłosny dramat ukazując go w rozmaitych perspektywach - od kwestii moralno-obyczajowych na społecznych kończąc. Stworzył arcydzieło literatury światowej, z którego Lifanov wyłuskał wszystko, co na teatralnej scenie najwierniej mogło oddać dramatyczną historię jednego z najgłośniejszych rosyjskich trójkątów miłosnych.
Na „Annę Kareninę" w ujęciu Lifanova składa się: interesująca gra aktorska, wspaniała scenografia, muzyka i rozwiązania sceniczne, które zaskoczą niejednego znawcę i miłośnika powieści Tołstoja. Katarzyna Dorosińska w roli tytułowej zagrała kobietę, na którą nagle spada wielkie uczucie, z którym nie potrafi sobie poradzić. Jej gra jest ekspresywna i wyrazista. Potrafi wzbudzać litość (scena rozstania z ukochanym synem), jak i zachwyt (taniec na balu stołecznej arystokracji w objęciach Wrońskiego). To ostatnie jest również zasługą wspaniałych sukien zaprojektowanych przez Zofię de Ines, od których nie sposób oderwać oczu. Filigranowa Dorosińska, aktorka o niezwykle subtelnej i delikatnej urodzie, udźwignęła ten ciężar, jakim było zagranie kobiety skomplikowanej, zdeterminowanej przez najsilniejsze uczucia. Najlepiej widać to w momencie, gdy Anna uświadamia sobie, że miłość do Wrońskiego, jest jedynym, co ją obchodzi. Zagrała kobietę, która porzuca męża i dziecko dla kochanka, zachowując przy tym współczucie, a nawet sympatię publiczności. Również jej sceniczni partnerzy stworzyli kreacje, które zasługują na uznanie. Marek Braun, jako szarmancki hrabia Aleksiej Wroński, na scenie zachowywał się jak reprezentant „pozłacanej młodzieży" - wykształcony, przystojny i dobrze wychowany. Reżyser skoncentrował się na ukazaniu postaci Wrońskiego jako człowieka namiętnego, szaleńczo zakochanego w Annie i niewiele zważającego na konsekwencje swego uczucia. Mam wrażenie, że zabrakło drugiej twarzy hrabiego, osoby również niezwykle dumnej, pysznej, wiecznego chłopca, który czerpie z życia jak najwięcej. Jednak nie portret psychologiczny Wrońskiego jest przedmiotem sztuki, tylko miłość, a tę Markowi Braunowi udało się zagrać przekonywująco, tak, jak pozorną obojętność i chłód Karenina - Jarosławowi Rabendzie. Rabenda zagrał pobożnego konserwatystę o silnym poczuciu moralności w taki sposób, w jaki Tołstoj opisał w swej powieści. Szczególnie od momentu, w którym jego postać uświadamia sobie, że przez nienawiść do żony zaczyna nienawidzić własnego syna. Stworzył portret zimnego i nieczułego męża, za którego fasadą płonęło niekłamane cierpienie zdradzanego małżonka.
W sztukach Gigorija Lifanova ważną rolę odgrywa scenografia. I tym razem stała się ona „aktorem", bez którego nie sposób zrozumieć przedstawienia. Gdy widzowie oglądają sceny na moskiewskim dworcu kolejowym w środku zimy, jest im zimno. Gdy stołeczna arystokracja bawi się na miejskiej ślizgawce, nikomu nie przeszkadza fakt, że zamiast łyżew jeździ na rolkach; - łatwo można sobie wyobrazić, że „naprawdę" znajdujemy się w Moskwie, a nie na sali teatralnej. Scenografia Wojciecha Stefaniaka jest bogata, wielopłaszczyznowa, precyzyjna, wpisana w kontekst ówczesnych czasów. Podobnie rzecz się ma w przypadku muzyki. Jest ona tak sugestywna, że jej intensywnością odmalować można cały świat carskiej socjety - od wspaniałych walców na balach po przejmujące momenty wielkich wyznań bohaterów. Należy jednak zwrócić uwagę na coś, co powoduje u widza pewien dyskomfort. W spektaklu znalazły się małe etiudy śpiewane przez aktorów. Światła wtedy nieco przygasają, muzyka brzmi nastrojowo, ale aktorzy śpiewają po rosyjsku. Właściwie nie byłoby w tym nic niedobrego, gdyby nie wrażenie, że owe piosenki stanowią istotny element fabuły i pojawiają się w bardzo ważnych momentach. Nie wszyscy znają język rosyjski na tyle, by ocenić jak wiele treści wnoszą. I właśnie to poczucie, że są istotne, a pozostają niezrozumiałe, powoduje niepotrzebny niepokój.
Perełkami okazały się zaskakujące, czasami występujące w filmie, zabiegi zastosowane przez reżysera. Jednym z nich jest scena w końcu pierwszego aktu, w której hrabia Wroński strzela do siebie. Najpierw długie budowanie napięcia - Anna w ciąży, ciężki poród, przejmujące i emocjonalne spotkanie męża i kochanka przy łóżku prawie umierającej kobiety. I nagle głośny strzał z rewolweru. Ciemność. Zwykle w trakcie przerwy widzowie rozmawiają o tym, jaka jest ogólna, wstępna ocena przedstawienia. Tym razem jedyne usilnie dręczące pytania to: czy Wroński naprawdę popełnił samobójstwo? Przecież w powieści, na tym etapie rozwoju akcji, odgrywa on bardzo ważną rolę, czy można się go pozbyć? Czy Anna umrze również? Dla Girogorija Lifanova bardzo ważne jest to, by widz podczas jego przestawień nie błądził myślami gdzie indziej, tylko pozostał skoncentrowany na fabule. W tym przypadku widz musiał wykazać się pełną koncentracją i skupieniem nie tylko podczas przedstawienia, ale i w jego przerwie. Ciekawe dlaczego reżyser zdecydował się na wprowadzenie do sztuki sceny nieudanej próby samobójczej Wrońskiego? Myślę, że zrobił to, by uświadomić nam, jak wielką miłością Wroński darzył Annę. Bo wyjazd nieszczęśnika na wojnę serbsko-turecką, gdzie czeka go niechybna śmierć, nie oddałoby precyzyjnie tego, co chciałby osiągnąć twórca.
Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest wprowadzenie Dziada, który na początku sztuki wpada pod pociąg. Mimo swojej śmierci postać ta jest jednak obecna w całym przedstawieniu. Na scenę wchodzi dyskretnie i jest jakby pojawiającą się znikąd smugą cienia. Publiczność zauważa go tylko w pewnych momentach, gdy stoi on nieruchomo lub snuje się między dekoracjami. Chłód tej postaci kontrastuje z niepokojem, jaki wzbudza pojawiając się w dramatycznych i trudnych momentach. Reżyser podobną taktykę zastosował w odniesieniu do muzyki - za każdym razem, gdy zbliża się jakieś niebezpieczeństwo słychać odgłos przejeżdżającego pociągu - zwiastuna niechybnej śmierci. Rozwiązanie to pozwoliło Lifanovowi na zbudowanie dodatkowego napięcia i niepokoju.
Powieść Lwa Tołstoja jest klasyczną powieścią psychologiczną, której wielobarwność ukazuje skomplikowane związki międzyludzkie. Dzieło to niezwykle bogate i złożone, niewątpliwe trudno zaadaptować na potrzeby sztuki teatralnej. Grigorij Lifanov podjął się trudnego zadania wybrania tych elementów z powieści, które można w sposób inteligentny i piękny zarazem przedstawić na deskach teatru. Dodając do tego wspomniane zabiegi, które zastosował, nie pozostaje nic innego, jak tylko mieć nadzieję, że w polskich teatrach na dobre zagoszczą inscenizacje tej miary.
Paulina Aleksandra Grubek
Dziennik Teatralny
30 września 2013

wtorek, 12 listopada 2013

Radomska biblioteka cyfrowa.

Biblioteka Pedagogiczna zaprasza do przeglądania zdigitalizowanych zbiorów dostępnych on-line w naszym katalogu oraz na stronach Radomskiej Biblioteki Cyfrowej. Dzięki współpracy z Miejską Biblioteką Publiczną udało się zdigitalizować i zamieścić na serwerze już ponad 300 pozycji z zasobów Biblioteki Pedagogicznej, głównie z dziedziny pedagogiki i psychologii. Lista książek oraz więcej informacji na temat projektu:
http://bc.mbpradom.pl/dlibra/collectiondescription?dirids=85

poniedziałek, 4 listopada 2013

Statystyka czytelnictwa za październik 2013


Klasa 1 E1: 0!
Klasa 1 E2: 22
Klasa 1 H: 15
Klasa 1Lg: 0!
Klasa 1P/S:0!
Klasa 2 E1: 24
Klasa 2 E2: 8
Klasa 2 H: 8
Klasa 2 Lg: 3!
Klasa 3 E1: 22
Klasa 3 E2: 19
Klasa 3 H: 25
Klasa 3Lg: 4!
Klasa 3L: 20
Klasa 4E1:32
Klasa 4E2:27
Klasa 4E3:66

Razem  w miesiącu październiku wypożyczyliście 298 książki. Nauczyciele zaś 35 książek.

Zachęcamy klasy do poprawienia swoich wyników w czytelnictwie i nauczycieli także namawiamy do czytania.