Do poczytania :)
10 książek, które powinni przeczytać tracący wiarę w człowieka, by wiarę tę odzyskać
1. Charles Dickens "Klub Pickwicka"
Bardziej i mniej niesamowite przygody poczciwego Pickwicka
pozwalają na chwilę zapomnieć o niedostatkach istnienia. Wielkim
orędownikiem arcydzieła Dickensa jako antidotum na frasunki (których mu
przecież nie brakowało) był Zbigniew Herbert. Miał oczywiście świętą
rację.
2. Aleksander Fredro "Trzy po trzy"
Wspomnieniowa, misternie zawikłana narracyjnie proza Fredry z
jego czasów napoleońskich pokazuje, jak o wojennych trudach i
okropieństwach opowiadać z dystansem, swadą i dowcipem, nie popadając
zarazem w głupkowatość. Rzecz przyjemna i kształcąca.
3. Tove Jansson "Muminki"
Można się spierać, który z tomów mądrego cyklu o miłych trollach
najwyżej podnosi na duchu. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by w
trudnych chwilach czytać je po kolei, zanurzając się w świecie, który
wygląda tak, jak powinien wyglądać świat, gdyby był naprawdę w porządku.
Nic, co przyjemne, nie może szkodzić.
4. Howard Pyle "Wesołe przygody Robin Hooda"
Klasyczne opracowanie dziejów szlachetnego łucznika z Sherwood
krzepi ducha i przywraca wiarę w męstwo, honor i inne cnoty - może z
wyjątkiem absolutnego poszanowania własności bogaczy, jeśli liczyć je
między cnoty, co jest dyskusyjne. Książka (mimo smutnego końca) wielce
radosna, skrząca się humorem i bogactwem języka - piękny przekład
Jerzego Krzysztonia zostaje w głowie na całe lata.
5. J.D. Salinger "Buszujący w zbożu"
Owszem, nastoletni Holden Caufield buszujący w Ameryce sprzed
ponad pół wieku bywa irytujący, przemądrzały i nieznośny. Nieodmiennie
jednak - jak to młody idealista rzucający wyzwanie zastałemu,
zgłupiałemu światu - przypomina o różnych miłych wartościach i budzi
nadzieję, że coś jeszcze znaczą. Tym bardziej że częściej szermuje w ich
obronie ironią i sarkazmem niż zacną, nudną powagą.
6. Krystyna Miłobędzka "zbierane"
Zebrane wiersze Krystyny Miłobędzkiej to lekcja czystości stylu i
życia. Wzruszająca i wstrząsająca wędrówka przez kolejne książki
wielkiej poetki z Puszczykowa. Miłobędzka cierpliwie, konsekwentnie
szuka nowego, nieopatrzonego wyrazu dla swojego (i powszechnego)
doświadczenia, jak mało kto umacniając wiarę w sens życia i sztuki,
która mu towarzyszy.
7. Stanisław Lem "Opowieści o pilocie Pirxie"
Cykl o Pirxie nominalnie należy do science fiction. Nie tylko
dlatego jednak tu figuruje, że jest obroną człowieka - człowieka dobrego
jak Pirx, z różnymi jego ludzkimi ułomnościami - przed niebezpiecznymi
marzeniami o zastąpieniu go nieomylną maszyną. Pirx jest nieheroicznym
herosem, kimś, kto niesie nadzieję i przekonanie, że mimo
niesprzyjających okoliczności działanie ma sens. Pirx jest ostoją
człowieczeństwa w kosmosie - jak jest nią Philip Marlowe w bagnie Los
Angeles.
8. Teofil Gautier "Kapitan Fracasse"
Urocza ramotka francuskiego romantyka to książka może i błaha,
ale za to budująca i rozkoszna. Mamy tu płaszcz i szpadę, teatr, cyrk,
miłość i zawikłane historie rodzinne oraz cudownie słoneczny happy end,
którym można się napaść w godzinie jesiennego mroku i zwątpienia.
9. Michaił Bułhakow "Mistrz i Małgorzata"
Oczywista oczywistość. Dobry szatan i jego straszliwa kompania
łobuzuje w stalinowskiej Moskwie i pod rękę z Chrystusem ratuje Mistrza i
jego wybrankę, by przenieść ich do lepszego świata. W dodatku okazuje
się, że "rękopisy nie płoną", i kończymy lekturę spłakani ze szczęścia i
wzruszenia.
10. Michaił Zoszczenko "Wesołe życie"
Zoszczenko
zyskał nieśmiertelność satyrycznymi obrazkami z życia człowieka
sowieckiego, przy których - nawet mając w pamięci grozę tamtych czasów -
nie sposób nie ryczeć ze śmiechu. A że człek ryczący ze śmiechu
spogląda na bliźnich łaskawszym okiem, terapia Zoszczenką znakomicie
wpływa na depresyjne nastroje.
10 książek, które powinni przeczytać tracący wiarę w człowieka, by wiarę tę utracić na dobre
1. Jerzy Andrzejewski "Partia i twórczość pisarza"
Andrzejewski bywał pisarzem intrygującym i ciekawym. Nie chodzi o
to, by się nad nim znęcać, przypominając tę nieszczęsną broszurę z 1952
roku napisaną w apogeum stalinowskiego zaangażowania autora "Miazgi".
Warto przedrzeć się przez nią jako egzemplum upadku pisarza i
literatury, gdy zaczadza ją ideologiczny fanatyzm, nie tylko
bolszewickiego wychowu. Arcysmutna lektura, nawet gdy się wie, że
Andrzejewskiemu szybko wywietrzały z głowy marksistowskie miazmaty i
zmarł jako jeden z patronów opozycji.
2. Stanisław Rembek "Wyrok na Franciszka Kłosa"
Słabo znana (mimo ekranizacji Andrzeja Wajdy) mikropowieść o
wojnie w małym miasteczku i degrengoladzie tytułowego bohatera,
granatowego policjanta, jest duszna i lepka. Rembek kapitalnie kreśli
tępotę i zbrodnię, ukazując wziętą w wojenne tryby jednostkę i ludzką
naturę w nader niekorzystnym świetle.
3. Malcolm Lowry "Pod wulkanem"
Alkoholowa epopeja upadku Konsula pośród upadającego świata
cieszy się - zasłużenie - statusem dzieła kultowego (co w tym przypadku o
tyle jest też zasadne, że Lowry utkał swe opus magnum z bezliku
religijnych tropów i symboli). Cenią ją głównie malkontenci sceptycznie
nastawieni do co bardziej optymistycznych wizji człowieka i świata.
Słowem: tequila, mezcal, kres i krach.
4. Cormac McCarthy "W ciemność"
McCarthy mrokiem słynie, ale wybór tej akurat powieści
podyktowany jest nie tylko tytułem. To być może najlepsza książka
amerykańskiego pisarza, wolna zarówno od groteskowej przesady "Krwawego
południka", jak i od ckliwości "Drogi". "W ciemność" to rzeczowa
opowieść o tym, że nasz świat jest piekłem, rządzą nim szatani i nic na
to poradzić się nie da.
5. Lew Tołstoj "Śmierć Iwana Iljicza"
Jednym z najprzykrzejszych defektów człowieczeństwa jest śmierć.
Mało jest w literaturze dzieł tak boleśnie i bezlitośnie prawdę o
umieraniu przedstawiających i przypominających jak to niezwykłe
opowiadanie Tołstoja.
6. Thomas Bernhard "Korekta"
Wściekły Austriak był, jak wiadomo, wybitnym specjalistą od
obniżania nastroju. "Korektę" mamy po polsku od niedawna, a że jest to
jedno z emblematycznych dzieł Bernharda, można zacząć czytelniczą udrękę
i ekstazę od historii o szalonym budowniczym szalonego Stożka. Niepokój
gwarantowany.
7. Iwan Turgieniew "Wiosenne wody"
Miłość zwycięża wszystko? Turgieniew mistrzowsko ukazuje miłość
poniżoną przez złą namiętność, krzywdę niewinności i słabość zasad,
które oficjalnie wyznaje jego bohater. Budzi podejrzenie i sceptycyzm
wobec uczuć najświętszych i najczystszych, rozwiewa złudzenia, gasi
życiowy entuzjazm.
8. Franz Kafka "Kolonia karna"
Tu właściwie nic mówić nie trzeba. Bo i cóż - po tylu mędrcach -
powiedzieć o Kafce, na przykład o jego "Kolonii karnej", skoro jej
autor w ostatecznym rachunku budzi pełną niepokojącego podziwu
czytelniczą bezradność. Kafka skutecznie wytrąca ze stanu, w którym żyć
trzeba, żeby jakoś żyć.
9. Francis Scott Fitzgerald "Wielki Gatsby"
"Wielka amerykańska powieść" o fiasku wielkiego amerykańskiego
marzenia i miłości w starciu z ludzką głupotą, małością, ironią losu.
Fitzgerald z typową dla siebie subtelnością oferuje brutalną rozprawę ze
złudzeniami na temat ludzkiego życia. Smutek nie do zdarcia.
10. Zygmunt Krasiński "Nie-Boska komedia"
Wprawdzie w finale tego ponurego dramatu rewolucyjny antychryst
Pankracy wykrzykuje "Galilejczyku, zwyciężyłeś", ale pociecha z tego -
umówmy się - wielce umiarkowana. Pewniejsze jest fundamentalne
zwątpienie w możliwość rodzinnego szczęścia, społecznego spokoju i
sprawiedliwości oraz poezji, która nie skazuje na szaleństwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz